Rano po śniadaniu ruszamy do Botswany przez Katima Mulilo, jeszcze przed wyjazdem zobaczyliśmy, że w rzece przy campingu pływają metrowe sumy kroka chleba zniknęła w sekundę.
Ponieważ już parę razy nawigacja spłatała nam figla tym razem nie uwierzyliśmy jej że mamy wrócić z powrotem na główną drogę –kosztowało nas to dodatkowe 40 km.
W Katima Mulilo zaopatrzyliśmy się w owoce i pomidory ponieważ jedziemy do biedniejszego kraju i tam może nie być…
Granica przeleciała nam gładko , wszystkie owoce i pomidory nam zabrali , kazali wytrzeć buty na dezynfekcyjnej szmacie , zapłacić 160 pula (80 zł) opłaty drogowej i już byliśmy w Botswanie bez porównania bogatszej i lepiej zaopatrzonej niż Namibia.
Po paru km wjechaliśmy na teren Parku Narodowego Chore słonie, zebry, antylopy wysypały się na drogę.
Popołudnie zastaje nas w Chore Safari Lodge jedynym campingu w okolicy położonym nad rzeką Chore noc ok. 60 zł ale przelicznik wymiany mają kiepski.
Po rozpakowaniu idziemy do miasta i w sąsiedniej Lodge kupujemy poranną wycieczkę do rezerwatu samochodem i popołudniową łódką zaoszczędzamy na tym ok. 30 %