dojeżdżamy do Atlantyku, droga solna gładka jak stół ale trzeba uważać- śliska mamy dobry czas musimy zdążyć o 17 zamykają Cape Cross , a tam obóz uchatek , jak byliśmy oszacowany na 150 tys sztukFascynują mnie te szkielety statków podjeżdżamy na brzeg Atlantyku oglądamy jednego , potem drugiego, ale nie wracam już po swoich śladach tylko ponosi mnie fantazja ułańska, jestem zdobywcą bezdroży afrykańskich , jeden moment i siedzę po uszy (po oba mosty ) w solnym bagienku- do najbliższych ludzi 30 km ...Ale opaczność czuwa nad biednym ułanem, jak z pod ziemi zjawiają się trzy wozy terenowe panów z RPA , przyjechali tu na ryby, walczyli z moją bezmyślnością 2,5 godziny , porwali trzy liny , dopiero podkopanie i lewarowanie pomogło dałem im w dowód wdzięczności 200$N na piwo i ślicznie podziękowałem po pierwsze za wyciągnięcie , po drugie za ocalenie mnie od zasztyletowania przez Dorotę .